Zawisza Czarny to flagowy żaglowiec Związku Harcerstwa Polskiego. Popularny „Zawias” to statek z duszą, który przez ponad 50 lat swojej służby na morzach i oceanach dorobił się grupy wiernych sympatyków, a wielu żeglarzy na jego pokładzie rozpoczynało swoją przygodę z żeglarstwem morskim.
Doskonałą okazją do poznania kultowego szkunera dla ekipy SAILY.PL stał się grudniowy rejs po Morzu Bałtyckim. Rejs rozpoczął się w czwartek, 14 grudnia 2017 r. Po krótkich, ale intensywnych szkoleniach, przyjmując obowiązki wachty 3 wyszliśmy w morze. Z każdą upływającą godziną wiatr tężał, a morze stawało się coraz bardziej wzburzone. Gdy przyszło wyjść na tzw. „psią wachtę”, wiało już regularnie 7 w skali Beauforta. Morze przelewało się przez burty, a niektóre fale docierały aż do spardeku. Siekący po twarzy grad sprawiał, że za sterem, czy na „oku” trzeba było robić częste zmiany. Przebywanie w kabinie nawigacyjnej też nie należało do najprzyjemniejszych i dla niektórych członków załogi kończyło się oddaniem „hołdu Neptunowi”. Intensywne bujanie zdecydowanie utrudniało sen po zakończonej wachcie, ale zmęczenie zrobiło swoje.
Od godziny 7.00 wachta kambuzowa próbowała przygotować śniadanie, co w tych warunkach było nie lada wyzwaniem. Chętnych na posiłek nie było jednak wielu. Około 12.00 wiatr zaczął słabnąć. Pod prawym salingiem grotmasztu zawisła niebieska flaga z żółtym krzyżem, a niedługo potem ujrzeliśmy brzegi Szwecji. Żeglowanie stało się cudowną przyjemnością. Zdecydowanie spokojniejsze morze i wiejący wciąż dość silny wiatr sprawiły, że szkuner szybko pokonywał kolejne mile, kierując się do Kalmarsundu.
Krótki postój na kotwicy wykorzystaliśmy na zjedzenie kolacji. Tym razem apetyty i humory dopisywały każdemu. Już po zmroku odezwał się dzwonek alarmu do żagli. Byliśmy pod wrażeniem manewru zejścia z kotwicy na żaglach. Długo jeszcze po odwołaniu alarmu siedzieliśmy na pokładzie, tocząc rozmowy na przeróżne tematy, ciesząc oczy morzem i chłonąc doskonałą atmosferę Zawiszy.
Na kolejnej wachcie nawigacyjnej powierzone nam czynności wykonywaliśmy już niemal automatycznie, stając się – ku uciesze naszej Pani Oficer – przedłużeniem takielunku jachtu.
Nad ranem w napięciu przysłuchiwaliśmy się informacjom o akcji ratowniczej prowadzonej przez śmigłowiec SARu.
Tuż przed świtem wpłynęliśmy na wody Zatoki Gdańskiej. Jeszcze tylko szorowanie pokładu, klar portowy na żaglach i po 74 godzinach żeglugi, z czego tylko 2 były na silniku, po przebyciu 320 Mm, w niedzielę, 17 grudnia wpłynęliśmy do portu macierzystego w Gdyni i zacumowaliśmy przy nabrzeżu Prezydenta.
Około godziny 11.00 na rufie żaglowca odbyło się pożegnalne spotkanie z kapitanem. Podsumowanie rejsu, rozdanie opinii i oczywiście pamiątkowe zdjęcia całej załogi i poszczególnych wacht.
Schodząc na ląd, chyba większość z nas myślała już o powrocie na pokład „Zawiasa”, aby jak mówią słowa piosenki o Zawiszy – zażyć swobody, wiatru, morza i słońca.